piątek, 1 listopada 2013

o chłodności słów kilka.

I zaczęło się.
Cholerny listopad. Ledwo się rozpoczął, a już mam go po dziurki w nosie, bo zaczynają mnie dopadać nienajlepsze myśli, cały stos refleksji, jakieś smutki, wspomnienia (tak jest co roku, i owszem, też zdarzają mi się gorsze dni). Może to ta aura cmentarna mnie przytłacza, nie mam pojęcia. Ale wiem jedno - jest nienajlepiej. Dziś na tapetę poszedł mój ogólnoodczuwalny chłód. Ostatnio dość często większość mi to wypomina, więc uznałam, że może warto się trochę nad tym zastanowić, albo co nieco wyjaśnić.

Ludzie, którzy przebywają ze mną na co dzień doskonale wiedzą, że rzadko kiedy okazuję jakiekolwiek uczucia. Co jednak nie oznacza, że ich nie mam.

Tą hmm.. umiejętność, nabyłam podczas najcięższego okresu w moim życiu. "Uodporniłam się" na wszelkie skrzywdzenia i tym podobne. Nikt po mnie nie widział, że coś złego się dzieje, że jestem załamana - i bardzo się z tego cieszyłam, bo nienawidzę przytłaczać ludzi swoimi problemami. Później się to trochę zmieniło, zaczęłam się zwierzać przyjaciołom, ale nadal bez okazywania głębszych emocji. Najlepiej wychodzi mi pokazywanie radości i złości. Ale że jest mi przykro? Że mi na czymś/na kimś zależy? NIGDY. Tak mi to weszło w nawyk, że już po prostu NIE POTRAFIĘ! Nie znoszę, gdy ktoś patrzy na mnie ze współczuciem lub wyrzutami sumienia. Chyba, że skrzywdził mnie celowo - to tym bardziej, dla nie sprawienia mu satysfakcji - nie pokażę po sobie nic! Takie tam sprawy honoru.
Ze sprawami czysto uczuciowymi też jest u mnie bardzo ciężko - nie umiem pokazać, że mi na kimś zależy, że coś czuję, albo że chociaż kogoś lubię... mówię jedno, myślę drugie, robię trzecie - można oszaleć. Zaczyna mnie to przytłaczać, konkretnie... Ale jest to silniejsze ode mnie. Siedzę w tak grubej skorupie, że nikt nie ma szans się przez nią przebić. Dopóki ja sama czegoś z tym nie zrobię. Największy ból sprawiła mi sytuacja, gdy bardzo mi na kimś zależało, jak na nikim nigdy wcześniej, ale co zrobiłam...? Nic. Po prostu oświadczyłam, że jest mi ta osoba obojętna, NIE to NIE. "Nie będę się prosić" itp. Po czym usłyszałam, że mi nie zależało i nie zależy, bo gdyby było inaczej to bym się starała albo chociaż to okazała i że tego NIE WIDAĆ. I przepadło. Już tego nie ma i nigdy nie wróci.
To jest okropne.. Nie umieć okazać tego, że chce Ci się płakać, krzyczeć i że coś jest dla Ciebie ważne. Że byłbyś w stanie oddać wszystko, zmienić. Że jest przykro, że współczujesz, żałujesz, szczerze przepraszasz. Ludzie myślą, że masz ich głęboko gdzieś, że się dla Ciebie nie liczą i nic nie znaczą. A rzeczywistość jest zupełnie inna... Tak bardzo chciałabym się tego pozbyć. Jednak strach przed skrzywdzeniem jest większy. Strach przed okazaniem słabości też. To jest żałosne - że strach jest tu górą.
Tyle rzeczy chciałabym cofnąć, tyle zmienić - wiem, że się nie da, ale żyję nadzieją, że coś we mnie pęknie i przy następnych okazjach dam z siebie wszystko, a nie jakąś marną, zimną cząsteczkę.
Mówię dużo, bardzo dużo. Lecz bez grama uczucia, zdaję sobie z tego sprawę. O rzeczach, które mnie bolą mówię jak o zeszłorocznym śniegu. O tych, co cieszą - jak o porannym śniadaniu. :/
Naprawdę, nie jestem taka, jak wszyscy myślą... Mam w sobie mnóstwo uczucia, jednak nie potrafię go z siebie wydobyć. Wolę rzucać ironią i sarkazmem z uśmiechem na ustach niż wszystko z siebie wyrzucić.

Z góry przepraszam wszystkich tych, których w jakikolwiek sposób kiedyś skrzywdziłam bądź uraziłam. Oraz tych, którzy myślą, że nic dla mnie nie znaczyli i nie znaczą. Nie jest tak, na pewno.



1 komentarz:

  1. Anonimowy22:48:00

    Tobie jest potrzebny czas oraz osoba,która zna się na tym jak wyciągnąć ludzi z poczucia strachu, bezsilności, wewnętrznych lęków. Przyjaciele też są ważni, są jak no-spa przy bólach okresowych [wiem, beznadziejne porównanie :D]. Jeśli chodzi o facetów to większość jest jak pogoda-zawirują, roztoczą ciepło i przeminą. Dopiero nieliczni zostają i są warci zachodu i wierzę że któregoś dnia spotkasz takiego, który będzie Tobie lojalny i roztopi ten wewnętrzny lód. Nie piszę,że jesteś całkiem zimną osobą, jesteś dość pozytywną dziewczyną która roztacza wokół ciepło, ale wiem co czujesz pisząc te słowa tu. Mam nadzieję,że trafisz na takiego godnego Twojego zaufania, odzyskasz wiarę w to wszystko oraz,że odzyskasz wewnętrzny uśmiech. Tylko daj sobie pomóc :)

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, i pamiętaj - szanujmy się;)