czwartek, 2 października 2014

chocby na chwile uciec stad z toba w tytule.

już zawsze będzie lato, zapachy wiosny rano, pocałunki  na siemano, pocałunki na dobranoc. 

Całe szczęście, że ten rok akademicki się już zaczął, przynajmniej mam zajęcie i nie zadręczam się zbędnymi myślami. Ostatni melancholijny stan minął, jednak jak to w życiu bywa, jak się nie spieprzy jedno to się spieprzy drugie i tak w kółeczko ;) Nie jest to jednak tak banalne jak moje złe nastroje, które jestem w stanie zmienić, kiedy tylko zechcę. Jest to sytuacja, na którą nie mam wpływu. Martwię się bardzo, ale mam nadzieję, że będzie wszystko w porządku, że to wszystko wydaje się takie groźne, ale niedługo się okaże, że jednak fałszywy alarm, jest zdrowie, nie ma się czym przejmować.

Póki co, toczy się moje życie socjo-psychologa, chociaż socjo mniej, bo jeszcze żadnych zajęć nie było. Zdałam sobie jednak sprawę, że te pierwsze rodzime studia są dla mnie najważniejsze i nawet wymarzony kierunek to nie będzie to samo - mam już za sobą te wszystkie pierwsze stresy, pierwsze sesje, kolokwia, więc czuję się nie tak, jakbym coś zaczęła, a kontynuowała z pewnymi zmianami. Jednakże cieszy mnie fakt, że się tam dostałam, zobaczę coś, co ciekawiło mnie latami. Czuję się tam momentami jak stary trup haha, ale dopiero potem dociera do mnie, że jestem jeszcze tylko DZIECIAKIEM ;) i zawsze gdzieś tam w głębi duszy nim będę.

Dzieciakiem, który lubi siąść z najlepszą przyjaciółką na ławce w chłodny wieczór i opowiadać małomądre anegdotki, śmiać się do rozpuku i wygłupiać, sącząc przy tym różne złote cuda. Dzieciakiem, który lubi mieć rozczepirzone włosy, trampy na nogach, wieczny banan na ryjku, głupie żarty w głowie (które niekoniecznie wszystkich śmieszą, magia suchara ;D), lubiącym pić herbatę z mlekiem i nieskończone ilości białej kawy, jeść lody o smaku buraczka, wszystko, co ma w sobie szpinak, oliwki, które wszyscy przeklinają oraz sławną tortillę - na talerzu, wpierw całą ją rozwalając (czym z niewiadomych powodów denerwuję ludzi -.-), mającym swoje dziwactwa i skłonności do strojenia durnych min. I tak naprawdę chyba nigdy nie spoważnieję, przynajmniej tak czuję, że to jeszcze nie ten moment. Stuknęło mi dwajściadwa lata, niektóre moje koleżanki założyły już swoje rodziny, ja siebie jeszcze w tym nie widzę, czuję się za gówniarsko, nie jestem na to gotowa. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ważne w sumie, że nienajgorzej się z tym poczuwam :D Na wszystko przyjdzie pora, a nic nie zamierzam już robić wbrew sobie .. Gdy wymaga tego sytuacja potrafię być poważna. Na codzień jednak nie widzę potrzeby by spinać pośladki i zadzierać nosa, bo po co? Mam kochanego chłopaka, wspaniałych przyjaciół, młodszą siostrę, mamuśkę - doprowadzają mnie czasem do szewskiej pasji, ale bez nich moje życie byłoby puste i bez sensu - nic nie jest dla mnie tak ważne jak oni. Nie muszą nic robić, ważne, że po prostu są i przy nich mogę być w pełni sobą, bez wstydu i zahamowań ;D ;)



Kocham człowieków, serio. 

1 komentarz:

  1. Anonimowy00:06:00

    O, jak sweet :D
    Też czasem czuję się jak niepoprawny dzieciak, tyle że coraz więcej lat na karku. I z większym bagażem życiowym. Ale to od nas zależy czy ten bagaż nam na łeb spadnie z 10.piętra czy usiądziemy na nim zadowoleni, że mimo przeszkód poradziło się z tym dziadem :D ;)

    I też, gdyby nie rodzina, przyjaciele to nie wiem :)

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj, i pamiętaj - szanujmy się;)